Jednym z moich ulubionych filmów jest "Nieznośna lekkość bytu", który
powstał na podstawie czeskiej prozy Milana Kundery. O ile znane mi były
do tej pory jego "Śmieszne miłości", jakoś na "Nieznośną lekkość..." w
formie książkowej nie miałam okazji trafić. Natrafiłam na nią ostatnio
przypadkiem przeszukując internet. Forma audiobooka przekonała mnie
zupełnie, że powinnam właśnie teraz po nią sięgnąć.Nie zawahałam się ani
chwili!
Czas odsłuchu audiobooka: ok. 10 h. To i tak niewiele, gdy na prawie 400-stu
stronicową książkę pewnie musialabym poświęcić kilka tygodni, o ile nie
miesięcy:)
Więc od dwóch dni przepełniona jestem i
poruszona do głębi melancholijnym lękiem i tęsknotą za zrozumieniem
świata głównej bohaterki - Terezy. Tereza już zawsze będzie miała dla
mnie subtelną twarz Juliette Binoche, a jej niewierny mąż Tomas, którego
w filmie zagrał Daniel Day-Lewis - zawsze tą bezwzględność w oczach,
jaką mają świadomi swej psychicznej przewagi nad kobietami, przepełnieni
hedonizmem miłości cielesnej mężczyźni.
Całym sercem
czuję, jak nigdy - niesamowitą spójność z bohaterką. Nikt nigdy nie
opisał lepiej mojego stanu umysłu, tak nieracjonalnych egzystencjalnych
lęków i melancholii, która mnie wypełnia, gdy kocham, gdy czuję się
zagubiona lub zlękniona. Wydaje się ona na pierwszy rzut oka naiwna i
mało wymagająca, ale w rzeczywistości przemawia przez nią głęboka
mądrość - próby zrozumienia świata, i człowieka, w całej jego ułomności.
Tereza wierzy w uduchowioną stronę człowieka, wierzy, że jej ciało jest
czymś więcej niż tylko dobrze prosperującym mechanizmem potrzeb
fizjologicznych, które napędzają nasz ograniczony fizycznością byt na
tym świecie.
Jej cały światopogląd - myśli, marzenia,
senne koszmary, dziecięce oddanie w miłości i zawierzenie się osobie,
którą kocha - jak lustro odbijają moje uczucia, które tak ciężko w sobie
czasem nazwać. Jej trudna relacja z matką, uczucie lęku akceptacyjnego,
które pozostało w niej po tej relacji, jej stosunek do ciała i nagości,
a także do wierności i oddania, podejście do prawdy i kłamstwa, a nawet
sposób przeżywania i przeczuwania zdrady - idealnie wyrażają mnie...
Musiałam więc zostawić tutaj jakiś ślad obecności tej książki w moim
życiu, bo jest to książka niezwykła.
Milan
Kundera doskonale zarysował w niej kobiecą i męską sylwetkę. Postać
Tomasa - mimo, ze może wzbudzać lęki wszystkich kobiet - nie jest
całkowicie jednowymiarowa. Przy swojej niekończącej się gonitwie za
doznaniem cielesnym, okazuje się w jakimś wymiarze osobą wielkoduszną -
zarówno w docenieniu miłości Terezy (przy swoim zakłamaniu,że dochowuje
jej wierności emocjonalnej, mimo licznych zdrad fizycznych - stawia ją
na piedestale w swoim intymnym świecie wrażliwości, do którego nie
wpuszcza swoich kochanek), jak i swoich moralnych wyborach, które
pozostają zawsze - tylko i wyłącznie - jego autonomicznymi wyborami. Nie
jest nigdy konformistą, i to z zastanowieniem wzbudza szacunek
czytelnika.
Uwielbiam refleksje narratora na temat przeróżnych zagadnień - od
najbardziej trywialnych - związanych z fizjologiczną, zwierzęcą naturą człowieka, po fundamentalne
pytania o istotę moralności człowieczego bytu.. Pomiędzy czułością Terezy, a tajemnymi lubieżnościami Tomasa, pojawia się obraz Czech na tle walki ze skrytobójczym reżimem komunistycznym, który rozwija się pod czujnym okiem rosyjskich władz, i zabija w ludziach nie tylko godność, ale i wartości społeczno-moralne. Ustrój ten odbiera sens i prawdziwość egzystencji bohaterów, a jednocześnie osadza ich w moralnej próżni własnych wyborów, z których tylko oni sami mogą sie przed sobą rozgrzeszyć.
Chce się tę książkę
wchłonąć całą powierzchnią szarych komórek. Polecam serdecznie tę pozycję, w jakiejkolwiek formie wchłaniania...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz