"Magical Girl" (2014) - film Carlosa Vermuta, to historia złożona z
ludzkich ułomności. Przefiltrowana smutkiem, ale też po hiszpańsku
doprawiona pikantnym sarkazmem. Na początku poznajemy dwie młode
bohaterki, których losy są od siebie niezależne - Barbarę i Alice. Obie
dziewczynki zadziwiają swoją prawdomównością, ich krystaliczny i
pozbawiony kalkulacji sposób myślenia zadziwia chyba każdego dorosłego.
Barbara, to przyłapana na pisaniu karteczek na lekcji uczennica, którą
nielubiany nauczyciel matematyki - Damian, wyciąga do odpowiedzi przed
całą klasą. Alice to chorująca na białaczkę zagorzała fanka anime,
której największym marzeniem jest mieć suknię od projektantki, jednej z
ulubionych bajkowych postaci. Obie dziewczynki mają w swoich rękach
władzę - ich pragnienia stają się epicentrum zdarzeń, w które zostają
wciągnięte nieświadome tego osoby dorosłe.
Luis, ojciec
Alice jest bezrobotnym nauczycielem literatury, gdy dowiaduje się o
chorobie córki postanawia za wszelką cenę spełnić jej największe
marzenia.. Podobnie jak Damian, nauczyciel Barbary - nie cofnie się
przed niczym, żeby spełnić oczekiwania swojej ulubienicy. Nie wiem, czy
taki był zamysł reżysera, ale trochę ma się wrażenie, że role dorosłych i
dzieci ulegają odwróceniu - dzieci zaskakują swoją dojrzałością
myślenia, dorośli stają się śmieszni, wręcz infantylni, w swoim
zafałszowywaniu rzeczywistości i argumentowaniu zachowań. Ma się
nieuchronne wrażenie, że dorośli ulegali zapętleniu w swoim działaniu,
zupełnie, jak dzieci grające w ulubioną grę, lub oglądające ulubioną
bajkę.
Przez
dziwny bieg wydarzeń losy wszystkich bohaterów przeplatają się w końcu
ze sobą. Dorosła już cierpiąca na depresję i chronicznie uzależniona od
kłamstwa Barbara ma wpływ na życie Alice, a marzenia Alice będą
wywierały wpływ na losy Barbary. W niecodziennej kolaboracji
rzeczywistości z fikcją staną też dwaj nauczyciele - Luis i Damian. Moim
zdaniem to przede wszystkim film o manipulacji. O tym jak łatwo
kierować innymi budując emocjonalną więź i zaufanie. To też film o
pogoni i fiksacji za sprawami doczesnymi, gdy w tym czasie ucieka nam
sedno i esencja życia, sprawy naprawdę istotne. To także film o
napędzającej się spirali zła, które eskaluje wraz z rosnącym poczuciem
zagrożenia i doznanej krzywdy. I być może film o tym, że zło które
bezmyślnie wypuścimy, lubi do nas wracać..
Smutek i
refleksja wydobywająca się z nieprzeładowanych detalem obrazów, daje nam
poczucie przejrzystości i prawie wniknięcia w myśli bohaterów. Ich
emocje są doskonale wyczuwalne, wiszą jak gęsta chmura, skupiając naszą
uwagę dokładnie na osobie. Odcienie szarości i minimalizm daje nam
poczucie dotykalności i głębi psychicznej bohaterów, którzy mimo niezbyt
rozbudowanych dialogów stają się bardzo nacechowani emocjami. Czujemy
ich złość, smutek, zagubienie, strach... i nienawiść. A wszystkie te
emocje aż kipią z ascetycznego obrazu, z dużą dozą ironii, która mimo
wszystko nie pozbawia ich tragizmu...
To
nie jest łatwy film, ale dla koneserów kina - z pewnością wyda się
ciekawy. Wszystko w nim jest należycie wyważone, i jak dla mnie -
chapeau bas - dla tak młodego reżysera, który potrafi zaserwować nam tak
dojrzałe kino. Czy to drugi Almodovar? Nic z tych rzeczy, to zupełnie
nowa jakość. Czekam więc z niecierpliwością na kolejne jego dzieła! I
ten film również serdecznie polecam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz