piątek, 25 listopada 2016

Magical Girl - czy prawda jest wyłącznie subiektywna?

"Magical Girl" (2014) - film Carlosa Vermuta, to historia złożona z ludzkich ułomności. Przefiltrowana smutkiem, ale też po hiszpańsku doprawiona pikantnym sarkazmem. Na początku poznajemy dwie młode bohaterki, których losy są od siebie niezależne - Barbarę i Alice. Obie dziewczynki zadziwiają swoją prawdomównością, ich krystaliczny i pozbawiony kalkulacji sposób myślenia zadziwia chyba każdego dorosłego. Barbara, to przyłapana na pisaniu karteczek na lekcji uczennica, którą nielubiany nauczyciel matematyki - Damian, wyciąga do odpowiedzi przed całą klasą. Alice to chorująca na białaczkę zagorzała fanka anime, której największym marzeniem jest mieć suknię od projektantki, jednej z ulubionych bajkowych postaci. Obie dziewczynki mają w swoich rękach władzę - ich pragnienia stają się epicentrum zdarzeń, w które zostają wciągnięte nieświadome tego osoby dorosłe.

Luis, ojciec Alice jest bezrobotnym nauczycielem literatury, gdy dowiaduje się o chorobie córki postanawia za wszelką cenę spełnić jej największe marzenia..  Podobnie jak Damian, nauczyciel Barbary - nie cofnie się przed niczym, żeby spełnić oczekiwania swojej ulubienicy. Nie wiem, czy taki był zamysł reżysera, ale trochę ma się wrażenie, że role dorosłych i dzieci ulegają odwróceniu - dzieci zaskakują swoją dojrzałością myślenia, dorośli stają się śmieszni, wręcz infantylni, w swoim zafałszowywaniu rzeczywistości i argumentowaniu zachowań. Ma się nieuchronne wrażenie, że dorośli ulegali zapętleniu w swoim działaniu, zupełnie, jak dzieci grające w ulubioną grę, lub oglądające ulubioną bajkę.

Przez dziwny bieg wydarzeń losy wszystkich bohaterów przeplatają się w końcu ze sobą. Dorosła już cierpiąca na depresję i chronicznie uzależniona od kłamstwa Barbara ma wpływ na życie Alice, a marzenia Alice będą wywierały wpływ na losy Barbary. W niecodziennej kolaboracji rzeczywistości z fikcją staną też dwaj nauczyciele - Luis i Damian. Moim zdaniem to przede wszystkim film o manipulacji. O tym jak łatwo kierować innymi budując emocjonalną więź i zaufanie. To też film o pogoni i fiksacji za sprawami doczesnymi, gdy w tym czasie ucieka nam sedno i esencja życia, sprawy naprawdę istotne. To także film o napędzającej się spirali zła, które eskaluje wraz z rosnącym poczuciem zagrożenia i doznanej krzywdy. I być może film o tym, że zło które bezmyślnie wypuścimy, lubi do nas wracać..

Smutek i  refleksja wydobywająca się z nieprzeładowanych detalem obrazów, daje nam poczucie przejrzystości i prawie wniknięcia w myśli bohaterów. Ich emocje są doskonale wyczuwalne, wiszą jak gęsta chmura, skupiając naszą uwagę dokładnie na osobie. Odcienie szarości i minimalizm daje nam poczucie dotykalności i głębi psychicznej bohaterów, którzy mimo niezbyt rozbudowanych dialogów stają się bardzo nacechowani emocjami. Czujemy ich złość, smutek, zagubienie, strach... i nienawiść. A wszystkie te emocje aż kipią z ascetycznego obrazu, z dużą dozą ironii, która mimo wszystko nie pozbawia ich tragizmu...

To nie jest łatwy film, ale dla koneserów kina - z pewnością wyda się ciekawy. Wszystko w nim jest należycie wyważone, i jak dla mnie - chapeau bas - dla tak młodego reżysera, który potrafi zaserwować nam tak dojrzałe kino. Czy to drugi Almodovar? Nic z tych rzeczy, to zupełnie nowa jakość. Czekam więc z niecierpliwością na kolejne jego dzieła! I ten film również serdecznie polecam!

Brak komentarzy: