Przeczytałam ostatnio książkę, przy której płakałam jak bóbr...To będzie moja kolejna pozycja do katalogu: "Niekoniecznie o mężczyźnie";) Co ciekawe, chyba po raz pierwszy przeczytałam książkę napisaną przez mężczyznę, która w sposób niezwykle prawdziwy rysuje psychikę kobiety.
Bohaterem książki jest Manfred, który mimo swojego żydowskiego pochodzenia i czasów w których się urodził (kilka lat przed II wojną światową) przez życie prześliznął się bez większych wysiłków...Czasy wojny przeżył w brytyjskiej armii walcząc w Afryce Północnej, po wojnie wraz z przyjacielem z wojska (który miał żyłkę do interesów) zajął się wykupem nieruchomości i wynajmowaniem lokali żydowskiej biedocie. Tu jako zarządca budynku poznaje swoją przyszłą żonę Emmę, byłą więźniarkę obozu Birkenau.
Jego miłość do tej kobiety na początku pełna wzruszeń, celebracji, podniosłych uczuć i zachwytu, w końcu staje się miłością egoistyczną, zawistną, gorzką miłością siebie samego...Doskonałe studium przemiany, która dokonuje się w człowieku niezauważalnie pod wpływem pychy...jak próżność potrafi wydrążyć w człowieku korytarz bezduszności i małostkowości, który znajduje alibi dla najbardziej odrażających odruchów i przemocy wobec drugiego człowieka.
Wspaniała książka o starości, o oczekiwaniu na śmierć, i na karę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz