Wiele lat toczyłam spór o to co rządzi naszym życiem: przypadek czy przeznaczenie? Kiedyś wierzyłam w przeznaczenie. Byłam pewna, że wszystko jest z góry ustalone (nasz zawód, nasz życiowy partner, sukces lub porażka, gdzie kogo spotykamy, co wybieramy etc.). Wszystko miało zmierzać do jednego spójnego wniosku, którego końcem i definicją miała być śmierć. Ostatecznie trzeba było tylko w sprawach drobnych tak zarządzać swoim życiem, żeby bilans wyszedł na naszą korzyść (nie chodzi tu o sukces komercyjny, ale o to by nasze życie było przewagą "dobrego"). Z biegiem czasu doczekałam się wniosku, że zarówno przypadek, jak i przeznaczenie nie są odpowiedzią na zadane pytanie, którekolwiek z nich wybierzemy nie zmienia ono kontekstu udzielonej na niego odpowiedzi, żadnego z nich nie jesteśmy w stanie udowodnić.
Dzisiaj skłaniałabym się ku teorii czystej kartki: jesteśmy wrzuceni w ten świat "czyści" (pozbawieni wszelkich instrukcji i wartości, bez balastu przeszłości), dostajemy od losu maleńki bagaż w formie naszego potencjału (każdy z nas ma indywidualny i na inną skalę). Ten potencjał warunkuje nas do drogi w jakimś kierunku i decyduje poniekąd o osiągniętym sukcesie, ale druga połowa tej drogi to nasz wkład (50 %): czyli nasza praca i szeroko pojęta "TWÓRCZOŚĆ" (czyli wszystko to, co dajemy z siebie światu...zupełnie nie przymuszeni...po prostu to dajemy, bo np. lubimy to robić nawet jak nikt nam za to nie zapłaci). Ta praca, i ten wkład własny decyduje o tym, gdzie jesteśmy i co nam się przydarza w życiu.
Wierzę też, że wszystko co istnieje na świecie i co się wydarza - ma swój łańcuch przyczynowo-skutkowy. Są rzeczy dla nas niepojęte np. tragedie ludzkie, które nie są wytłumaczalne naszymi zachowaniami i zastanawiamy się nad ich celem i przyczyną. Ale myślę, że Jest też tajemnicza siła, która rządzi tym światem. Pewien rodzaj energii, którą wkładamy w swoją wiarę potrafi przemieniać rzeczywistość wokół nas i jest wysyłana w kosmos, by do nas wrócić. Na pewno ważne jest jakie wartości rządzą naszym życiem, bo one decydują w jakim kierunku zmierzamy.
Światem kierują pewne uniwersalne wartości obecne w każdej z wielkich religii, a nawet Ci którzy nie mają swojego Boga, mają kodeks moralny, który powinien szerzyć miłość i prawdę, Jeśli nie wyobrażasz sobie świata bez Dobra, i Dobro jest dla Ciebie najwyższą wartością, Twoje życie będzie potwierdzeniem lub zaprzeczeniem tej teorii. Będziesz całe życie wystawiany na próbę. Próbę, którą prawdopodobnie przejdziesz zwycięsko...ale tylko wtedy kiedy zaakceptujesz to, co niesie z sobą rzeczywistość. Nawet gdy jest najbardziej brutalna i krzywdząca. Bo to Ty stajesz się żywą definicją Dobra, ono musi się w Tobie zrealizować.
Wraz z upływem lat pozbywamy się też swoich wad. Życie traktuje nas srogo, rzeźbi nasz charakter. Tragedie, które nas spotykają są najczęściej odpowiedzią na nasze wady...są próbą dla naszych niedoskonałości. Pozbędziesz się ich - problem przestanie istnieć. O tym naucza też filozofia buddyjska czy zen. Niech wszystko stanie się obojętne i nieważne, bo wszystko przemija...nawet nasze pragnienia, jak i ból przemijają. To co dzisiaj jest tragedią, jutro staje się dla nas wybawieniem, bo wszystko ewoluuje i przeobraża się. Jednak do żadnego stanu ducha nie należy się przyzwyczajać, bo to nie emocje powinny rządzić naszym życiem, one są chwilowe i indywidualne dla każdego z nas. One nie są rzeczywistym obrazem świata. Bez emocji, my jako My - pozostajemy w środku, nieporuszeni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz