czwartek, 14 kwietnia 2011

kiedy tracę wszystko...

Kiedy tracę wszystko, to jest moment w którym pozostaję na chwilę sama ze sobą - najprawdziwszą sobą. Świat, który jest wokół przetasowuje się, ale ja zostaję na miejscu, w dodatku poza nawiasem wszystkiego, jakbym się nagle rozebrała z otoczenia. Dokonuje się wtedy najprawdziwsze spotkanie, jak pukanie do nieznajomych drzwi.

Poszukiwanie Dobra, jest najważniejsze w życiu...Zło nie ma żadnej własności, jest chorobą toczącą organizm...ucieczką od prawdziwego życia. Niebezpieczeństwo jest takie, że chory organizm, zbyt późno daje objawy zniszczenia.

Każdy z nas jest troszkę zraniony. Wszystko co ziemskie rani niedoskonałością. Niedoskonali ludzie tworzą wszystko niedoskonałe: związki, wybory, sumienia...w poczucie winy wpędza nas wieczna tęsknota za doskonałością. Dlaczego więc wierzymy, że życie będzie bajką? Świat nas oszukuje...w innych ludziach, we własnych marzeniach. Początek i koniec jest zawsze taki sam, a to co pomiędzy...ma zawsze swoją cenę.

Jesteśmy wycinkami rzeczywistości, każde z innej historii, która trwa. Chciałabym przytulić każdego zranionego człowieka.

foto: Zdzisław Beksiński,1984 oil painting.

Brak komentarzy: