Zaczyna się wszystko od tego, że czasami pozwalamy sobie być idiotami. Dajemy robić z siebie idiotów - innym. Jak się uodpornić na głupotę własną?
Już dawno nie wykazałam się tak wielką niepoczytalnością w ocenie drugiego człowieka. Jaki to wstyd, gdy po miesiącach życia w ułudzie nagle przejrzymy na oczy i zobaczymy jakie rzeczy naprawdę są. Okropne uczucie. Wczoraj był właśnie taki dzień. Beznadziejnie bolała mnie głowa, było pochmurno, musiałam iść do pracy mimo dnia wolnego, i do tego człowiek, któremu wierzyłam okazał się totalnym durniem, a ja wyszłam na totalną idiotkę. Mało oczyszczające uczucie. Mam za swoje...
Kiedyś przeczytałam takie motto: "Ludzie szukają skróconych dróg do szczęścia, nie ma jednak skróconych dróg." Nie wiem kto jest jego autorem, ale to był mądry człowiek.
Zmierzyłam się w tym wszystkim z własną małością, i tak naprawdę, to co otrzymałam, było odpowiedzią na to, co sama dałam. Dostałam z powrotem dawkę krętactwa i nieuczciwości, w postaci sporego policzka od osoby, do której miałam szacunek (choć nie wiadomo dlaczego). Nie mam powodu się wściekać, to samo przecież jej zafundowałam kilkanaście miesięcy wcześniej. O co się obrażać? O własną głupotę? O wykreowany przeze mnie samą świat? Rzeczy są jakie są, tylko my widzimy je tak, jak chcemy.
Upokarzanie się to moja specjalność. Osho mówi: "Jeżeli masz się wściekać: idź do pokoju, zamknij drzwi i medytuj." To ma zastosowanie do wszystkich emocji w naszym życiu. Kiedy planujesz zrobić coś głupiego, weź głęboki oddech, odwróć się na pięcie i zostaw to do przemyślenia. Tylko czyniąc dobro nie trzeba się zastanawiać, czy działać:P
No dobrze, zarzucę jakąś melodię. Niech to będzie Pidżama: "Tom Petty spotyka Debbie Harry"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz