Skapitulowałam. Mimo pokrętnych ścieżek świata, gęstych i śliskich meandrów zasad i słuszności, społecznych przykazań i przepisów na sukces... nigdy nie rozstrzygniemy przyczyn i skutków naszych wyborów, nałogów i ucieczek, od których nikt nas nie uwolni, ani nie podpowie dlaczego...
mimo, tych wszystkich zawiłości - nadal koi mnie zapach ziemi, uspokaja chłód liści i obiecująca woń kwiatów...
kto stworzył piramidę i wieżę? izolację i własność, status i bogactwo, biedę i upokorzenie? niech mnie ktoś wystrzeli w kosmos, bo na tym świecie, chce mi się tylko uciekać od wszystkiego...do milczącej i zawsze pokornej natury.
Kto zwycięzcą ,a kto przegranym...tam wszystko jedno.
Skoro tak mało miejsc, gdzie możemy być sami ze sobą, wystarczy się rozpłakać w środku miasta. Pozostaniemy nadal skorumpowani czyjąś oceną, ale jakże normalni i ludzcy. W kołowrotku świata coraz bardziej przyśpiesza: szybka ocena sytuacji, funkcjonalność, wygoda, samozadowolenie, chłód.
To przepis na sukces? Do czego?... Samotności?!
W ostatnich dniach upajam się niezmordowanie tylko jedną kapelą: Beirut - "Postcards from Italy".
1 komentarz:
Dziękuję, że wróciłaś.
Lubię odnajdywać w twoim niepoukładaniu, pasujące części.
Bawić się czytanie twoich słów.
Tak bliskich!
Prześlij komentarz