Wróciłam właśnie z Festiwalu Reggae w Ostródzie i jestem pełna pozytywnej energii...mimo to jednak były i chwile grozy.
Po całonocnej podróży udało nam się dotrzeć na pole namiotowe o godz. 7:00 rano - niestety organizator w tym wypadku nie sprostał zadaniu, bo po nieprzespanej nocy odbył się biletowy armagedon, który zniechęcił nas zupełnie do uczestniczenia w imprezie - bilety dostaliśmy dopiero o godz. 18:00 wieczorem- i to nie bez uszczerbku na zdrowiu (ktoś źle potraktował moją śledzionę w trakcie przepychania się w kolejkach), nie chciano nas też wpuścić na pole namiotowe gdy zrezygnowani wróciliśmy po przegranej walce o miejsce w kolejce po bilet...:(
Jednak z momentem wejścia na plac koncertowy nasze żale się rozwiały:D Najpierw koncert Vavamuffin, następnie Maleo Reggae Rockers, który na dobre rozkręcił atmosferę imprezy mimo padającego deszczu... kulminacją imprezy był występ jamajskiej grupy Dubtonic Kru, który nastroił mnie pozytywnie na cały czas trwania festiwalu...W całkowity brzmieniowy trans wprawiła mnie jednak grupa Overproof Soundsystem- to była naprawdę uczta wrażeń:)
Doskonale się wyciszyłam, uspokoiłam skołatane emocje w wyśmienitym towarzystwie Żabsonów, Stefana i Zwodzimira:) dawno nie czułam się tak doskonale, naprawdę wypoczęłam przez ten weekend mimo braku ciepłej wody pod prysznicami, nieszczelnych śpiworów i braku herbaty...:) Kojąco wpłynęły na nas również okoliczności przyrody w których mieliśmy okazję egzystować - pole namiotowe rozpostarte wzdłuż jeziora Drwęckiego mieściło się 3 km od placu festiwalowego, ale były też i pozytywne strony takiego stanu rzeczy...Mogliśmy się do woli napatrzeć się na migoczące w pełnym słońcu jezioro, przespacerować wzdłuż promenady i wygrzać się na drewnianych pomostach słuchając muzyki kreowanej przez didżejów (co zdecydowanie wydłużało czas powrotu do namiotu;)
wtorek, 18 sierpnia 2009
wtorek, 4 sierpnia 2009
niedziela, 2 sierpnia 2009
miasto spotkań, miasto wrażeń
Całe dwa tygodnie spędziłam w cudownym mieście...w dodatku podczas (IX już) Festiwalu Era Nowe Horyzonty To magiczne miasto to Wrocław. Z "bagażu wrażeń" przywożę zachwyt miejscem, które oczarowało mnie swoją duszą, zahipnotyzowało przestrzenią, eklektyzmem...Z wszystkich pięknych miast Polski chciałabym mieszkać właśnie tutaj.
Co jeszcze kryje mój tobołek wrażeń? Nie chodzi już o filmy (z 30 obejrzanych pozycji nie podobały mi się może tylko dwa): spotkania z twórcami i aktorami, gdzie można doświadczyć poczucia obcowania z żywą kształtującą nas sztuką, z światopoglądem, a nawet prawdziwymi uczuciami twórców, którzy uczą nas patrzeć na wszystko co nas otacza...
...jak gdyby przez szkło powiększające... filmy Tsai Ming-Lianga - tajwańskiego reżysera, którymi jestem zachwycona, a dzięki retrospektywie jego twórczości miałam okazję poznać większość z jego obrazów. Tsai jest trudny (na jednej z tablic festiwalu ktoś zażartował: "-Tsaisz? -Nie Tsaję.") Wiem, że trudno przekonać się do jego sposobu prowadzenia kamery, czy przekazu emocji, ale to chyba nie był przypadek, że projekcje jego filmów były najbardziej oblegane...Sam reżyser zachwyca nie tylko tym, jak opowiada o swojej sztuce, jej znaczeniu, ale także podejściem do życia, do świata, do aktorów, którzy u niego grają (najczęściej wyłowionych przypadkowo na ulicy, czy w kawiarni - pozostają dla niego jak członkowie rodziny, z którymi tworzy bardzo osobiste i nakierowane na twórczy rozwój relacje).
Artystycznie spotkania ENH - reżyserzy w obiektywie...Warto zajrzeć;)
Foto zaczerpnięte ze strony Era Nowe Horyzonty - kadr z filmu "Buntownicy neonowego boga" Tsai Ming-Lianga.
Co jeszcze kryje mój tobołek wrażeń? Nie chodzi już o filmy (z 30 obejrzanych pozycji nie podobały mi się może tylko dwa): spotkania z twórcami i aktorami, gdzie można doświadczyć poczucia obcowania z żywą kształtującą nas sztuką, z światopoglądem, a nawet prawdziwymi uczuciami twórców, którzy uczą nas patrzeć na wszystko co nas otacza...
...jak gdyby przez szkło powiększające... filmy Tsai Ming-Lianga - tajwańskiego reżysera, którymi jestem zachwycona, a dzięki retrospektywie jego twórczości miałam okazję poznać większość z jego obrazów. Tsai jest trudny (na jednej z tablic festiwalu ktoś zażartował: "-Tsaisz? -Nie Tsaję.") Wiem, że trudno przekonać się do jego sposobu prowadzenia kamery, czy przekazu emocji, ale to chyba nie był przypadek, że projekcje jego filmów były najbardziej oblegane...Sam reżyser zachwyca nie tylko tym, jak opowiada o swojej sztuce, jej znaczeniu, ale także podejściem do życia, do świata, do aktorów, którzy u niego grają (najczęściej wyłowionych przypadkowo na ulicy, czy w kawiarni - pozostają dla niego jak członkowie rodziny, z którymi tworzy bardzo osobiste i nakierowane na twórczy rozwój relacje).
Artystycznie spotkania ENH - reżyserzy w obiektywie...Warto zajrzeć;)
Foto zaczerpnięte ze strony Era Nowe Horyzonty - kadr z filmu "Buntownicy neonowego boga" Tsai Ming-Lianga.
Subskrybuj:
Posty (Atom)