środa, 18 sierpnia 2010

kobieca literatura nie taka straszna jak o niej piszą

Zupełnie nieświadomie dzieje się tak, że kiedy okoliczności zmuszają nas do bezczynności, od razu szukamy zajęcia, które konstruktywnie wypełni nasz czas. Właśnie w ten sposób trafiłam na dwie książki z gatunku "literatura kobieca", które to określenie, raczej uwłacza powieściom skazując na potępienie czasem zupełnie przyzwoitą literaturę. Z ciekawości zajrzałam na pierwszą stronę, i po jej przeczytaniu niepostrzeżenie dotarłam do ostatniej...

Obie powieści pewnie znane wszystkim nie tylko z okładki, ale także tytułu. Pierwsza autorstwa Lisy See: "Kwiat Śniegu i Sekretny Wachlarz" - autorki poczytnych powieści o życiu chińskich kobiet zakutych w pancerz tradycji i bezwzględnych zwyczajów własnej kultury. Druga to powieść pisarki równie znanej, autorki "Białej masajki" Ilony Marii Hilliges - pod tytułem: "Biała czarownica". Nie są to może wybitne epickie dzieła, ale merytorycznie niewiele można im zarzucić.

Powieść Lisy See zaskoczyła mnie niezwykle trafnym ujęciem kobiecej mentalności, jej problemów, rytuałów jakim była poddawana, a także wnikliwego przedstawienia osobowości bohaterek, które pomimo odległych historycznie czasów i aspektów kulturowych - nie tracą na trójwymiarowości - pozostają żywe, przekonywujące, a także wiarygodne w ramach swojej epoki. Odpowiedź na tę wiarygodność znajdziemy na końcu książki, gdzie znajdują się podziękowania dla osób, które pomogły dostarczyć autorce materiałów historycznych, potrzebnych do jak najbardziej szczegółowego oddania charakteru epoki, sama autorka odbyła daleką podróż do chińskiej wioski Jiangyong (dawniej Yongming), by usłyszeć relacje świadków pamiętających zapomniane tradycje, a także najstarszej żyjącej pisarki posługującej się archaicznym pismem kobiecym (nu szu).

Powieść Ilony Marii Hilliges opisuje zupełnie inny krąg kulturowy. Nigeria - jej wierzenia i kultura widziana z perspektywy Europejki, która przybywa do tego kraju za "miłością swojego życia", by odtąd zmagać się z absurdami, trudnościami życia codziennego, magią i magnetyzmem tego miejsca na ziemi. Książka została oparta na autentycznych wydarzeniach, sama autorka zaś studiując socjologię Trzeciego Świata, zdobyła gruntowną wiedzę na temat wierzeń i magii Czarnego Lądu, jest też autorką stron internetowych i licznych wykładów na ten temat. Książka doskonale odpowiada na pytanie o miejsce kobiety w grupie społecznej, pokazuje sens poddawania jej rytuałom plemiennym. Ukazuje społeczeństwo jako wspólnotę, która zapewnia jednostce podstawowe potrzeby, których nie znajdzie w samotności: poczucie akceptacji, bezpieczeństwa, przynależności, współodczuwania, wspólnoty tradycji.

Może wyłamię się tymi recenzjami z szeroko pojętego nurtu literatury wartościowej, ale poziom tych dwóch pozycji naprawdę mnie zaskoczył, także nie wstydzę się im przyznać odrobinę miejsca na moim blogu:)

Brak komentarzy: