Zimna ściana deszczu zakryła przed chwilą jeszcze zielone i duszne ulice. dlaczego deszcz tak uspokaja?
od kilku dni jest mi lekko i spokojnie. czuję się szczęśliwa. pytania które zadaje innym (których tak naprawdę nie mogę zadać nikomu, poza sobą) wydają mi się drugorzędne. z lekkim zrozumieniem podchodzę do wszystkiego, co nie ma dla mnie odpowiedzi. być może brak odpowiedzi, jest dla mnie zdrowszy.
człowiek czasami lubi się czegoś uczepić. dotyczy to tak samo kobiet, jak i mężczyzn. lubimy mieć świadomość, że coś wyjątkowego, przeszło nam koło nosa. miotamy się. walczymy. myślimy. marzymy. na jakieś szczęście tego nie zdobywamy...a po 10, 20, 30 latach okazuje się to śmieszne i bezwartościowe.
to smutne tracić czas na takie rzeczy...ale my ludzie często takie historie posiadamy w swoich intymnych biografiach.
z takiej podróży do wnętrza, można nie wyjść cało. może się okaże, że duchowość nasza, to tylko wstrętny i chytry karzeł karmiony przez lata egoistyczną miłością samego siebie. nie chcę takiego zakończenia...